czwartek, 1 marca 2012

Podsumowanie miesiąca – luty 2012





Jaki był miesiąc luty? Wbrew szarej aurze na zewnątrz – kolorowy, ale nie tylko samymi odcieniami tęczy. Także  kolorami smutnymi i ponurymi: czarnym, szarym, burym.



W lutym obiłam się o tłustoczwartkową rozpustę. Z kontr pozycji uderzyła mnie środa popielcowa ze swoją zadumą nad śmiercią i istnieniem. Stanęłam twarzą w twarz z cukierkowymi walentynkami. Na początku lutego zmagałam się ze skrzypiącymi mrozami, by pod koniec cierpieć na nadmiar wody w butach i chlupiące dookoła błotko.

Temu, co działo się w świecie za oknem wtórowało moje własne wnętrze. Czułam się nieustannie targana niepokojem: o to gdzie jestem, gdzie idę, co chcę, a czego nie. Z tych uczuć zrodził się smutek i przygnębienie. Miałam wrażenie wypłynięcia po ciemku na nieznane wody. Pozbawiona kompasu, dryfowałam modląc się o właściwy nurt, który zepchnie mnie do bezpiecznych lądów. Chodziłam po omacku. Czy z tych chaotycznych ruchów, coś powstało?

Na razie, nie mogę powiedzieć, że tak, ale…. Czuję zmianę – w samej sobie. 

Przede wszystkim wzięłam sobie do serca słowa: „Od przygnębienia i smutków, radości nie przybędzie”.

Po drugie – staram się… (naprawdę się staram!) - zmieniać. Nowa dieta, regularne ćwiczenia – to to, co dzieje się na poziomie fizycznym, a mentalnie – uśmiech. Szeroki uśmiech, który obrazuję w myślach. Nie chodzi mi o ten przesadny, amerykański optymizm, objawiający się w gadaniu z emfazą  i z tym ciągłym „extremely well”. Nie! Nie w tym rzecz. To uśmiech cichy, niemy, który nastraja moją muzykę życia na te ciepłe, wesołe nuty i pozwala działać. W smutku, jedyne czego się wszakże pragnie to bezruch, samotność, śmierć.

Co ten mentalny uśmiech daje? Z tego, co widzę – pozwala wstać wcześnie z łóżka, rozpocząć dzień od zwyczajnych czynności i planu na pozostałe godziny, pozwala spokojnie spoglądać na świat i pozbyć się stresu i tych negatywnych emocji, nawet nienawiści – do innych. 

Co jeszcze w lutym? Pomysły – głowa zaczęła pracować. Jak na razie – szczególnie jeden pomysł przypadł mi do gustu  mam nadzieję, że go zrealizuję.

Cieszę się, że wprowadziłam w życie zamieszczanie na blogu „zdjęcia na dziś”. Teraz , naprawdę mogę podsumować miniony czas, ogarnąć wzrokiem wszystkie emocje, które mi towarzyszyły, a przede wszystkim, wyciągnąć z nich wnioski i naukę. Semper in altum – mówiono mi w liceum, ale nikt nie podawał recepty – jak. Ja też nie wiem jak, ale chwila refleksji – nad tym co było, nawet niedawno, wydaje się dobrą drogą.

Co przyniesie marzec? Staram się nie myśleć. W końcu – nie przeżyję teraźniejszości, rozmyślając nad tym co przeszłe i nad tym, co nadejdzie. Myśląc o marcowym jutrze – tylko uśmiecham się. I z tym uśmiechem, pozdrawiam Was cieplutko,

Platea Perduta

2 komentarze:

  1. Masz ciepły i radiowy głos. Ale chyba lekko zakatarzony tutaj?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki:) Miło to słyszeć, tym bardziej, ze od zawsze moim marzeniem była praca w radiu. A co do kataru - niestety całe życie mam katar (jestem alergikiem). Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że to tak słychać (akurat ten katar był mniejszy).

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...