Nie pamiętam, kiedy zaczęłam hodować kiełki. Było to, co
najmniej, 6 lat temu. Pomyślałam o hodowli, ponieważ kiełki, które udawało mi się
czasem dorwać w sklepach szybko się psuły. Zwykle to były kiełki soi, a za tymi
nie przepadałam. I stało się – zakupiłam kiełkownicę BIONATURA i zaczęłam
hodować. Okazało się, że jest to niezwykle proste, a ponadto bardzo wydajne.
Jak hodować kiełki?
Potrzebujemy:
Kiełki
Potrzebujemy nasiona na kiełki (moje ulubione to rzodkiewka).
Na rynku dostępne są przeróżne nasiona: rzodkiewka, soja, fasolka mung,
alfa-alfa, rzeżucha, brokuł, słonecznik… Ja najbardziej lubię kiełki rzodkiewki
– rosną szybko - po ok. 4 dniach są gotowe do jedzenia, nie sprawiają problemu,
są świetne solo i do kanapek. Koszt takich kiełków to ok. 3 zł – 4 zł. Co do
innych kiełków – są zarówno tanie (np. rzeżucha – absolutnie najtańsza) i super
drogie – np. brokuły. Radzę spróbować różnych i wybrać swojego faworyta. Pyszne
są kiełki słonecznika, ale ciężko je dostać. Sezam np. kiepsko rośnie. Wszystkie
kiełki grochowe, według mnie, śmierdzą. Próbujcie i znajdźcie swoje naj.
Kiełkownicę
Pewnie można sobie poradzić bez niej. Jednak z użyciem
kiełkownicy, wykiełkowanie nasionek jest baaaardzo proste. Kiełkownica pozwala
na sprawne i szybkie przepłukiwanie nasion, dzięki odpływom wody – unikamy gnicia
nasionek, a przezroczyste naczynie sprawia, że temperatura wewnątrz jest nieco
wyższa, co sprzyja rośnięciu. Koszt kiełkownicy to ok. 25 PLN, a więc nie
majątek. Ponadto kiełkownica się nie zużywa (ja wciąż używam tej samej) i jest
to wydatek jednorazowy. Kiełkownicę można znaleźć w ekologicznych sklepach lub
w sieci, np. tu KLIK .
Wodę –kiełki wymagają podlewania dwa razy dziennie, więc bez dostępu do wody ani rusz.
Miejsce – w półcieniu.
Montujemy kiełkownicę (tzn. czerwone syfony odpływowe
zaczepiamy na wypustkach). Ustawiamy szalki, tak by syfony każdej z nich były
naprzeciw siebie. Wysypujemy nasiona na spód jednej z szalek (jedną warstwę). W
przypadku nasion rzodkiewki nasionka mogą leżeć gęsto obok siebie. Przy
większych nasionkach – np. fasolek, lepiej by rozsypać je mniej obficie (kiełki
są duże i potem w ogóle się nie mieszczą). Zalewamy wodą. Woda może stać w
szalce na dole, ale przed następnym podlaniem koniecznie ją wylejmy.
Kiełki podlewamy dwa razy dziennie. Radzę nie zapominać się
w tej kwestii, bo albo kiełki nam uschną, albo zgniją z powodu zalegającej wody
między korzonkami, która łatwo robi się stęchła. Taką wodę spod kiełków ja
wykorzystuję do podlewania kwiatków.
Mój sposób hodowli
Ja, wysypuję kiełki stopniowo – nie na wszystkie 3 szalki na
raz, ale na jedną, co drugi dzień. W ten sposób mam kiełki w różnym stadium
wzrostu i mogę je jeść przez cały tydzień.
Kiełki po ok. 4 -5 dniach są wyrośnięte. Wtedy zbieram je do
miseczki i przechowuję w lodówce. Z doświadczenia wiem, że trzeba je zjeść w
przeciągu 2 dni – potem stają się nieświeże.
Dlaczego warto jeść kiełki?
Kiełki to nie tylko bardzo smaczny i świeży dodatek do
naszych dań. Kiełki są bogate w antyoksydanty – czyli związki zmiatające wolne
rodniki (reaktywne cząstki, które niszczą szereg struktur w naszym ciele i mogą
stać się przyczyną groźnych chorób z nowotworami włącznie). Jedzenie kiełków to
doskonała profilaktyka zdrowotna. Obowiązkowy punkt na liście tych, co chcą żyć
zdrowo i w zgodzie z naturą.
Kiełki są świetne na przednówku. Wiadomo, że są dostępne w
sprzedaży świeże jarzyny – ale hodowane w szklarni mogą zawierać dużo azotanów,
i lepiej nie jeść ich w nadmiarze. I wtedy kiełki sprawdzają się doskonale –
jako ten zielony element naszego jedzenia, wyhodowany bez oprysków i nawozów. I
przez nas! Własnoręcznie wyhodowane kiełki naprawdę cieszą.
To właściwie tyle z tajemnicy kiełków. Mam nadzieję, że
zachęciłam do jedzenia kiełków. Może napiszecie, co o tym sądzicie.
Pozostaje mi życzyć Wam smacznego!
Platea Perduta
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz