sobota, 11 lutego 2012

Zdjęcie na dziś – cisza

Byłam dziś na krótkiej wycieczce do lasu niedaleko Krzeszowic. Słoneczko świeciło, więc było miło i… Ptaki śpiewały. To najpewniejszy znak, że idzie ku wiośnie. Spacerowałam po lesie i poza skrzypieniem moich kroków na śniegu oraz poćwierkiwaniem ptaków w słońcu było cicho. Tak wspaniale. Tak inaczej w porównaniu z codziennym zgiełkiem miasta. Pomyślałam, że domeną zimy, poza bielą, jest cisza.

Nomen omen „Zimowa cisza” to jeden z tytułów moich opowiadań.


Cisza. Polecam posłuchać. Ciekawe, czy macie taką szansę.

Pozdrawiam cieplutko,
Platea Perduta

piątek, 10 lutego 2012

Uwaga! Film - "Ludzie Boga"

Jestem pod ogromnym wrażeniem francuskiego filmu „Ludzie Boga” (oryg.: „Des hommes et des dieux”). Film powstał w 2010 r. Reżyserem jest Xavier Beauvois (nieznany mi niestety z innych dzieł). W filmie biorą udział takie gwiazdy francuskiego kina jak Lambert Wilson (znany z filmu „Matrix”)czy Michel Lonsdale (grający np. w „Imieniu Róży”). Ale, jednak gwiazdy odchodzą na drugi plan wobec tego Filmu.

Film opowiada autentyczną historię mnichów z klasztoru cystersów w Tibhirine w Algierii z 1996 r. Nie chcę spoilerować, dlatego nie będę mówić, co z braćmi się dzieje. Zastanawiałam się, co powoduje, że ten film jest tak wciągający, głęboki, pełen akcji, a jednocześnie bez akcji. Mądry? Stanowczo tak. Daje do myślenia? Też. Wzrusza? Jak najbardziej. Uczy? No przecież. Jak to się dzieje?

Film jest skromny. Wolno płynie, tak jak żyją mnisi. Bracia na granicy świata, borykający się z codziennością: zimnem, ubóstwem, brakiem lekarstw. Film toczy się w rytm odprawianych nabożeństw, śpiewów (ach! pięknych) zakonnych i czytań. Niesamowite, że film jest tak spokojny, a jednak rośnie w nim napięcie. W miarę rozwoju nieprzyjemnych wydarzeń, zabójstw, aktów przemocy, bo takie też są.

Cystersi spokojnie żyją razem z muzułmanami i to jest wspaniałe. Bliskość religii, które się nie zwalczają, a raczej płyną równolegle, nie przeszkadzając a pomagając.

Ktoś mógłby zarzucić filmowi, że jest religijny.  A jednak nie – nie ma tu nachalnego epatowania religijnością, która kogoś (ciekawe kogo) mogłaby urazić. Jest raczej opowieść o wartościach uniwersalnych: braterstwie, oddaniu, przyjaźni, współczuciu i wierze. O odwadze.

Na koniec zastanawiam się: dlaczego? Dlaczego istnieje przemoc, złość, gniew? Dlaczego?

Polecam, naprawdę i gorąco.  Dla porządku dodam, że film otrzymał szereg nagród: Grand Prix Jury na Festiwalu w Cannes w 2010 r. oraz Nagrodę Jury Ekumenicznego oraz Prix De l’Education nationale, a  w 2011 r. Cezara za najlepszy film, najlepsze zdjęcia i za najlepszą drugoplanową rolę męską.

Naprawdę jest, co oglądać!

„Ludzie Boga” – polecam serdecznie.

Trzymajcie się cieplutko,
Platea Perduta

Zdjęcie na dziś

Mam w planach codziennie dodawać po jednym zdjęciu, wykonanym danego dnia. Dlaczego? Nie chcę, by dni zlewały mi się w jeden ciąg. Jeżeli codziennie przeznaczę przynajmniej pół godziny na spacer i uchwycę w kadrze ten właśnie dzień – z jego atmosferą, aurą, ludźmi, coś wyjątkowego mi z niego pozostanie.



Oto zdjęcie na dziś.
Świat jest uśpiony. Zimowy oddech zawisł nad ziemią i nie pozwala na jej poruszenie. Dookoła mnie nie było ptaków. Drzewa skrzypiały na wietrze. Minęło mnie zaledwie kilka osób, które chyba tak jak ja, postanowiły wciągnąć w płuca tę aurę. A jednak, wysoko na niebie odważnie świeci słońce. Wciąż zbyt daleko, by rozgrzać świat, lecz na tyle blisko, że czułam jego  czułe dotknięcie na policzkach. I właśnie to światło, mimo wszechobecnego mrozu, daje nadzieję. I z tą nadzieją łatwiej wracało się do domu. Już niedługo śnieg stopnieje...

Na dziś polecam utwór „Ascension” (Future World Music). Wersja bez chóru.

Pozdrawiam Was cieplutko,
Platea Perduta

czwartek, 9 lutego 2012

Prezent dla przyszłej Mamy

Tak, tak - moja kumpela ze studiów powaliła mnie ostatnio informacją, że jest już pod koniec 5 miesiąca ciąży. Odwiedziłam ją czym prędzej i zachwycałam wspaniałym, już całkiem zaokrąglonym, brzuszkiem. Pozdrowienia dla Aneczki!

Z okazji odwiedzin, postanowiłam przyszłą Mamę czymś obdarować. Stanęło na ciepłych papcioszkach, myślę, że w sam raz na ten zimowy czas. Dodatkowo kosmetyk BIELENDA  Sexy Mama.
Mam nadzieję, że prezenty się spodobały.

Ciekawe czym Wy obdarowujecie przyszłe Mamy? Dla mnie, kobiety w ciąży powinny być szczególnie ciepło i przyjaźnie traktowane. Oczywiście nie można ich niczym urazić. Myślę, że odpadają prezenty dotyczące dziecka – no cóż: przesądy. Dlatego właśnie pomyślałam o czymś takim: użytecznym a jednocześnie milusińskim, i nie nazbyt nachalnym. Z resztą – oceńcie sami!

Pozdrawiam Was cieplutko, a szczególnie przyszłe i obecne Mamy!
Platea Perduta

Rossmann – zakupy, och, zakupy

Może to głupie robić sobie na blogu spis z ostatnich wydatków kosmetycznych. Z drugiej jednak strony, stwierdzam, że dzięki temu mam szansę nad takimi wydatkami w budżecie domowym zapanować.
Rossmann - zakupy/07.02.2012 r.

Wczoraj zawędrowałam do drogerii Rossmann. Właściwie szukałam prezentu dla koleżanki. Skończyło się jednak na tym, że mój koszyk wypełnił się różnościami z promocji. Miałam ochotę spróbować czegoś nowego. Wiem, że są to kosmetyki należące do tych najniższych półek. Ale co mi tam! Dopóki nie spróbuję, nie przekonam się, ile są warte.

- ALTERRA Żel pod prysznic Kwiat Neroli i bambus: 5,99 PLN / 250 ml
- EVITTE Balsam Ujędrniający: 4,99 PLN / 200 ml
- EVITTE Balsam Antycellulitowy: 4,99 PLN / 200 ml
- EVITTE Balsam Nawilżający: 4,99 PLN / 200 ml
- ISANA Masło do ciała orzech włoski i mleko: 4,49 PLN / 200 ml
- BIELENDA Granat Peeling i krem do stóp: 2,49 PLN
- EVELINE Nature Line Krem Intensywnie Odżywczy Zielona Oliwka + Proteiny Jedwabiu: 9,99 PLN / 210 ml
- DAX Perfecta SPA Wulkaniczny peeling i maska do stóp: 2,49 PLN
- ISANA Krem do intensywnej pielęgnacji ciała (5% Urea): 3,99 PLN / 150 ml
- Gąbeczka do twarzy PVA: 3,99 PLN
- FOR YOUR BEAUTY Nożyczki do włosów: 16,99 PLN
- Kolczyki: 6,99 PLN

Oto całość moich zakupów. Myślę, że w późniejszym czasie przynajmniej dla kilku produktów pojawią się recenzje.

Pozdrawiam Was cieplutko w te zbyt zimowe dni!

Platea Perduta

środa, 8 lutego 2012

Pod cieniami na powiece... Porównanie

Porównanie: bazy pod cienie
Czyli: porównanie – bazy pod cienie (INGLOT, SEPHORA, Virtual)


Nieco zielona w dziedzinie makijażu zaczęłam oglądać videoblogi: tutoriale, recenzje, opinie. Dość szybko dowiedziałam się o istnieniu takiego cuda jakim są bazy pod cienie do powiek. Zachęcona informacją, że taka baza przedłuża trwałość cieni na powiekach, chroni powieki i ułatwia makijaż, pognałam  w te pędy takową bazę pod cienie zakupić. Kupiłam – nie jedną a trzy (właściwie 4 – ale baza JOKO okazała się tak beznadziejna, że szybko wylądowała w koszu na śmieci). W mojej kosmetyczce zawitały bazy: SEPHORA, INGLOT i Virtual.

Mam za sobą kilka miesięcy testowania powyższych baz.


Baza pod cienie: INGLOT 01
INGLOT – baza pod cienie do powiek 01/5,5 g
Cena: 20 zł

Ma twardą, zbitą i nieprzyjemną konsystencją. Nie podoba mi się jej kolor – jest bardzo ciemny (mimo, że to baza o numerze 01), na powiece wygląda jak brudny pomarańcz. Ilekroć rozsmarowuję ją na powiece, mam wrażenie kładzenia sobie na nią błota – z powodu koloru, i tej gęstej konsystencji a la maź. Poza tym zawsze mam problem – jak ją rozprowadzić na powiece, aby ostatecznie rozetrzeć ją i wtopić w mój naturalny kolor skóry? Owszem, cienie ładnie się na niej trzymają. Ale jednak, nie satysfakcjonuje mnie to na tyle, by wybaczyć tę konsystencję i ten zbyt intensywny kolor.
Muszę przyznać, że bardzo rozczarował mnie ten kosmetyk INGLOT’a.


SEPHORA – podkład utrwalający po cienie do powiek / 0,07 oz.
Cena: ok. 30 zł
Podkład utrwalający: SEPHORA

Rodzaj pisaczka, zakończonego pędzelkiem. Wykręcany fluid. Prawdę powiedziawszy, nie używam pędzelka do rozprowadzania tej bazy, a palca. Dzięki temu robię to o wiele dokładniej. Poza tym pędzelek rozprowadzał mi stanowczo za dużo podkładu.  W porównaniu do bazy INGLOT, ten  kolor podoba mi się bardziej. Ładnie stapia się z odcieniem skóry. Czy cienie trwają na nim dłużej? Odnoszę wrażanie, że nie. Pod fluidem moje powieki łatwo się pocą i szybko zauważam wałkowanie się cienia. Minusem jest opakowanie, które uniemożliwia skontrolowanie, ile podkładu jeszcze pozostało. Sposób dozowania „wykręcany” również jest niewygodny. Wykręca się zawsze nadmiar fluidu, który chcąc nie chcąc pozostawiam na pędzleku. Szczęściem zatyczka tego pisaczka jest dość szczelna i fluid pozostawiony na pędzelku nie zasycha.
Myślę, że ta baza jest nieco za droga w stosunku do efektu, jaki daje.



Baza pod cienie: Virtual
Virtual – baza pod cienie do powiek/ 5 g
Cena: 8,99 zł

Ma bardzo jasny odcień. Praktycznie niewidoczny. Odznacza się tylko delikatnym rozświetleniem powieki. Pozostawia na niej drobniutkie drobinki. Ma doskonałą konsystencję, która łatwo rozsmarowuje się, a jednocześnie nie rozpływa. Cienie trzymają się na nim dobrze.




Bazy pod cienie: INGLOT, SEPHORA, Virtual
Moim faworytem jest stanowczo baza pod cienie Virtual. Przede wszystkim odpowiada mi jej kolor – delikatny, lekko rozświetlający powiekę. Ma przyjemną konsystencję – ani przesadnie twardą, ani przesadnie miękką: po prostu idealną, sprawdza się dobrze pod wszystkimi moimi cieniami. Nie uczula. Mam powieki bardzo wrażliwe i najważniejsza cecha dla mnie to niepodrażnianie oczu. Myślę też, że tworzy na oczach barierę przeciw agresji ewentualnych cieni na oczach.

Podoba mi się efekt delikatnego rozjaśnienia oka, po nałożeniu bazy Virtual. Myślę, że stosunek ceny do jakości jest jak najbardziej korzystny. Muszę powiedzieć, że z ogromną radością powitałam tę bazę jako gratis, który otrzymałam do jednego z zamówień ze sklepu internetowego. Mam zapas – na pewno będę stosować. Nie widzę potrzeby przepłacać, skoro efekt po droższych bazach jest dla mnie gorszy.

Trzymajcie się cieplutko!
Platea Perduta

wtorek, 7 lutego 2012

Kolor koralowy – czyli jaki?

Recenzja KOBO – lakier do paznokci (8 Coral)

Niedawno moje kroki zawitały do Drogerii Natura. Zatrzymałam się przed szafą KOBO i… wybrałam dla siebie lakier do paznokci KOBO 8 Coral. Kosztował mnie 14,99 PLN. KLIK

Przyznam, że lubię takie kolory na paznokciach: żywe, optymistyczne, które choć na moment przybliżają mi w te mroźne zimowe dni ciepłe pory roku z wiosennym, a nawet letnim słońcem! (Pomyślcie jak to miło będzie wdychać zapach kwiatów i obracać twarz na słoneczko!) Kolor ładnie prezentował się w opakowaniu, dlatego się na niego zdecydowałam.
Platea Perduta: Recenzja KOBO - lakier do paznokci 8 Coral

Wygląd lakieru na paznokciach ocenię na 3+. Ani szczególnie ładny, ani szczególnie brzydki. Pomalowałam, no i ok… jest. Czy to jest kolor koralowy – uważam, że nie. Po niedawnej wizycie w kopenhaskim muzeum i naoglądaniu się biżuterii i przedmiotów z koralowca, stwierdzam, że temu lakierowi do korala daleko. No, ale oczywiście jest to kolor do niego zbliżony.

Lakier ma połysk – owszem ładny i równomierny. Jest oparty na bazie winylowej, więc spodziewam się dłuższego czasu utrzymywania na paznokciach. Jak tylko to przetestuję, na pewno na piszę!
Sam lakier – ma przeciętne tempo schnięcia. Pędzelek nie jest idealny. Dla mnie nieco za cienki. Jedna warstwa lakieru to z mało, aby pokryć kolorem paznokieć. Zwracam na to uwagę, ponieważ taka informacja widnieje na opakowaniu. Potrzeba przynajmniej 2 warstw, jak nie więcej.

Opakowanie – sympatyczne, aczkolwiek mam pretensje do zakrętki będącej jednocześnie trzonkiem pędzelka: jest stanowczo za gruba i nieco za długa. Trzymało i malowało się nią raczej niewygodnie. Poza tym, przy odkręcaniu stawia opór. Nie wiem czy to wina mojego opakowania, czy w ogóle całej partii.

Jestem średnio zadowolona z mojego zakupu. Myślę, że owszem zużyję ten lakier, ale więcej go już nie zakupię.

Podsumowując:
KOBO Professional Long Lasting Nail Polish
Kolor: 8 Coral
Cena: 14,99 PLN (Drogeria Natura/02.2012
Opakowanie: 7,5 ml
Czas schnięcia: przeciętny
Pigment: słaby
Czas utrzymywania się na paznokciach: w fazie testów
Uwagi: Ok, ale mogłoby być lepiej. Myślę, że lakieru więcej już nie zakupię.
Ogólnie: 6,5 / 10

Refresh, czyli odświeżenie

W życiu dzieje się wiele. Czas mija, mając w nosie to, czy mamy ochotę iść, biegnąć razem z nim czy nie. No, właśnie. Nowy rok w pełni zaawansowany, a ja mam wiele nowych postanowień. Zdobyć wiedzę, zmądrzeć, wypięknieć… Czy w tym pomoże mi regularne prowadzenie bloga. Nie wiem. Być może, bo przecież pisanie pozwala uporządkować chaos myśli. Tę niespójną kotłowaninę strumienia świadomości. Odsiać to – co zbyteczne, niemądre, co przeszkadza, a wyselekcjonować tę pojedyncze brylanciki przejawów błyskotliwości, w którą u siebie, no co tu dużo gadać, nie wątpię!

Ponadto, mam nadzieję, że uchwycę te ulotne momenty, które przemijają gdzieś w tym życiowym wyścigu i przepadają na zawsze. A ja tak nie chcę!

Mam nadzieję zamieszczać na blogu więcej fotografii. A co! Więcej moich drobnych wierszowanych sklecanek. Kto wie? Może ktoś to wszystko dostrzeże i zauważy.

To tyle tytułem wstępu i ‘refreshu’ (odświeżenia) bloga.

No to: trzy, dwa, jeden…

START
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...