niedziela, 30 stycznia 2011

Boże Narodzenie

Chciałam, aby ten wieczór był wyjątkowy…
Nie był. Dom pachniał choinką, cynamonem i jabłkami. Przytłoczone tuzinem potraw brzuchy leniwie odmawiały posłuszeństwa. Karp w pięciu smakach już dawno nie pływał w wannie. Dźwięk jego plusków odbijał się echem od pustki portfela. Najedzone dzieci niemrawie popychały wagoniki przyniesionej przez aniołka kolejki. W bajkowym oświetleniu, na szczycie zielonego świerku dumnie trwała gwiazdka. Ta pierwsza - wyczekiwana, jak co roku wyłoniła się majestatycznie przed dziecięcymi oczami. Teraz błyszczała na bezchmurnym niebie, oczekując co się zdarzy. Nic się nie działo. Wszystko pachniało, smakowało, promieniało. Kłótnie zniknęły – zamiecione w ferworze porządków i przygotowań na szufelkę, a potem wrzucone do kosza. Kot stracił zainteresowanie leżącymi na talerzyku okruchami opłatka. Nie dołączył do śpiewu – uciekł. Zdarte słowa kolęd wypływały od niechcenia z ust domowników. Jak co roku, nikt nie chciał śpiewać głośniej ni dłużej. Zawstydzone dzieci kryły się w cieniu choinki. W oczach babci zabłysły łzy, gdy tradycyjnie wypowiadała głośno życzenia: „by w przyszłym roku w tym samym gronie..”. Ojciec i wujek przekomarzali się czy na stole można postawić pół litry - czy proboszcz zabronił, czy nie. Zganieni przez mamę wypili toast kompotem z suszonych śliwek; przegryźli paluszkiem z makiem. Na Pasterce szczęśliwi trawiliśmy w spokoju i na zdrowie. Było tak domowo, tak rodzinnie, tak ciepło. Zwyczajnie. Nawet nowonarodzone dzieciątko leżało w żłobku znajomo i swojsko. Jakby było tu z nami od zawsze, a nie dopiero co przyszło na świat.
Chciałam, aby ten wieczór był wyjątkowy. Był świątecznie zwyczajny. Jak co roku.
Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...