Kolejny piękny dzień, z nieskazitelnie czystym niebem.
Piękny, choć przyznaję – nie nacieszyłam się nim dostatecznie. Miałam dziś
bólowy kryzys – nigdy w życiu brzuch mnie tak nie bolał. Właściwie czułam się
jak na detoksie – dreszcze i zimno na przemian z gorącem. Ciepły prysznic,
który zwykle ból niwelował, nic nie pomógł, a raczej wzbudził panikę –
myślałam, że się uduszę od tej pary. Dyskomfort całego ciała. Nie do
zniesienia. Leżenie, stanie, siedzenie – wszystko sprawiało ból. Nawet picie
wody, które przyprawiało o nudności. Ostatecznie zażyłam coś przeciwbólowego i
zasnęłam – z całą pełnią dziwacznych snów…
No, a tam na polu – niebieskie niebo, śpiewające,
przyzywające wiosnę ptaki i tylko ludzie – szarzy, smutni, obojętni na zmiany,
która dokonuje się w przyrodzie.
Pozdrawiam niebiesko,
Platea Perduta
Obudziłam się dziś z myślą, że przedwiośnie, mimo słońca, jest bardzo szare.
OdpowiedzUsuńMoże właśnie przez to słońce? Jest coraz jaśniejsze, coraz wyżej nad horyzontem, obnaża cały ten brud, bezlistność i pozimową szarość.
Ale niech no tylko zazieleni sie trawa.
Ludzie wtedy też odszarzeją:)